Spotykamy się w Bacio,
ulubionej włoskiej restauracji redaktor naczelnej Imperium Kobiet i Law
Business Quality, Ambasadorki Przedsiębiorczości Kobiet Ilony Adamskiej, by
porozmawiać o jej najnowszej książce „Szczęście na wagę złota, czyli jak
osiągnąć sukces” oraz planach wydawniczych na wiosnę.
Przed wywiadem sporo czytałam o Ilonie w Internecie.
Oglądałam zdjęcia i przyznam się, że myślałam, że usiądzie przede mną wyniosła,
zbyt pewna siebie kobieta, która raczej będzie sprawiała wrażenie osoby zimnej
niż budzącej moją sympatię. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam przed
sobą normalną, uśmiechniętą dziewczynę, która od razu powiedziała mi, że
uwielbia włoską kuchnię i czym prędzej zamówiła swoje ulubione spaghetti.
Ilono, za nami
premiera Twojej drugiej książki pt. „Szczęście na wagę złota, czyli jak
osiągnąć sukces”. Skąd pomysł na tytuł i samą książkę?
I.A.: Pomysł na książkę zrodził się w grudniu. Tuż przed
świętami Bożego Narodzenia. Wróciłam z kolejnej Akademii Law Business Quality,
którą od września 2014 roku organizuję dla kobiet biznesu. Kobiet, które chcą
od życia czegoś więcej. Które walczą o swoje marzenia, chcą się kształcić,
rozwijać. Pomyślałam sobie wtedy, że warto byłoby stworzyć coś na zasadzie
zbioru sentencji – aforyzmów dotyczących odpowiedzi na pytanie: czym jest
sukces i jak go osiągnąć. Ponieważ bohaterami mojej pierwszej książki „Ona w
jego oczach…” byli mężczyźni, tym razem postawiłam na kobiety. Wieść o książce
i moim nowym projekcie rozniosła się dość szybko po warszawskich kręgach ludzi
biznesu. Zaczęłam dostawać zapytania o to, czy w projekcie mogliby także wziąć
udział panowie. Pomyślałam – czemu nie?! Tak więc w książce znajdziemy ponad 70
wypowiedzi zarówno mężczyzn, jak i kobiet na temat recepty na sukces i osiągnięcia
szczęścia – zarówno w życiu osobistym, jak i prywatnym. Długo zastanawiałam się
nad tytułem. Razem z dziennikarką Imperium Kobiet Dagmarą Nawartek wpadłyśmy na
pomysł „Szczęścia na wagę złota…”. Uważam, że tytuł idealnie trafia w samo
sedno przesłania książki.
Wstęp do Twojej
najnowszej pozycji napisał sam wicepremier Rzeczypospolitej Janusz
Piechociński. Wiem, że na karatach pojawia się też sporo znanych nazwisk.
To prawda. Dzięki mojej koleżance, która na co dzień pracuje
w Ministerstwie Gospodarki, a która wraz ze mną co miesiąc organizuje pod
Krakowem spotkania w ramach Akademii LBQ – udało mi się zaprosić do projektu
wicepremiera Piechocińskiego. Pomysł książki bardzo mu się spodobał. We wstępie
do niej napisał, że każdy przedsiębiorca powinien wspierać tego typu akcje.
Moja książka bowiem – podobnie jak pierwsza – jest akcją charytatywną – tym
razem na rzecz Fundacji Sukces. Pieniądze z jej sprzedaży przekazujemy na Fundację,
która pomaga samotnym mamom i ich pociechom. W trakcie hucznej premiery książki
(na której pojawiło się ponad 200 osób) udało nam się zebrać i przekazać trzy
duże kartony prezentów dla podopiecznych Ośrodka Pomocy Ofiarom Przemocy w
Rodzinie „Dom”. Wśród upominków znalazła się zarówno elegancka bielizna,
kosmetyki, pampersy, środki higieny osobistej, jak i soki, miód, drukarka i dwa
ogromne kosze słodyczy dla maluchów. Na gali obecni byli prawie wszyscy bohaterowie
mojej książki, z gwiazdami Omeną Mensah, Joasią Jabłczyńską, Izabelą
Trojanowską, Mariolą Bojarską-Ferenc, Pauliną Holtz, Ewą Kuklińską, Anną Kalatą
na czele.
Twoja pierwsza
książka „Ona w jego oczach. Znani mężczyźni o kobietach” odbiła się sporym
echem w mediach. Przygotowując się do rozmowy z Tobą, zrobiłam mały research w
Internecie. Ponad 40 publikacji na temat samej premiery, ponad 20 wywiadów,
gościłaś w TV śniadaniowej, miałaś ponad 10 autorskich spotkań w całej Polsce. Jak
wyglądają Twoje plany, jeśli chodzi o promocję drugiej książki?
Podobnie. Po świętach rozpoczynam spotkania i wywiady z
portalami i magazynami, które objęły patronat medialny nad książką. A sporo ich
(śmiech). Planuję również od kwietnia ruszyć z wieczorami autorskimi w
największych miastach Polski. Pierwsze zaplanowane jest na 25 kwietnia w
ekskluzywnym salonie Vinicio Pajaro na krakowskim rynku. Kolejne – 28 maja w
Łodzi na Festiwalu Łódź Miastem Kobiet i czerwcu na Pomorzu, który stał mi się
ostatnio bardzo bliski.
Z tego, co wiem, szykujesz na wiosnę spore zmiany w swoim
wydawnictwie?
To prawda. Mamy wiosnę…. Czas na zmiany (śmiech). Zaczęłam
od wynajęcia lokalu pod nową siedzibę redakcji. Od kwietnia nasze biuro
znajduje się na prestiżowej ulicy Mokotowskiej, tuż obok słynnej tęczy. Jestem
szczęśliwa, ponieważ do tej pory pracowaliśmy zdalnie. Po 4 latach wydawania
Imperium Kobiet postanowiłam zbudować prawdziwą, profesjonalną redakcję.
Wymieniam praktycznie cały zespół dziennikarzy. Zostaje dwie osoby ze „starej
gwardii”. Stawiam teraz na mocne, znane nazwiska i dziennikarzy z
doświadczeniem. Udało mi się pozyskać nazwiska z takich tytułów jak VIVA, Gala czy
Glamour. Staram się o poszerzenie jeszcze i pozyskanie tzw. korespondentów z
zagranicy odpowiedzialnych za wywiady z zagranicznymi gwiazdami. Mam już
jednego „wysłannika”, który w ostatnim czasie przeprowadził dla IK wywiad z
Nicole Kidman i Matthew McConaugheyem. Są to wywiady robione specjalnie dla
nas. Nigdzie wcześniej niepublikowane. Do tej pory współpracowaliśmy z Romanem
Rogowieckim, który po prostu sprzedaje swoje stare wywiady z gwiazdami do
kobiecych magazynów – ale nie były one robione specjalnie dla nich. Czas
postawić poprzeczkę jeszcze wyżej i znaleźć osoby, które tak jak Bogdan Kuncewicz
(z którym obecnie pracujemy) – będą robić ekskluzywne rozmowy TYLKO dla nas. Poza
tym zmieniamy kompletnie szatę graficzną, dodajemy nowe działy, idziemy
bardziej w stronę lifestyle’u, świata gwiazd, mody.
Podobno stawiasz teraz na wersje elektroniczne swoich
magazynów. Dlaczego? Przyszłość to e-booki?
Imperium Kobiet dostępne jest już w formie e-booka w
największej księgarni internetowej publio.pl należącej do grupy mediowej Agory. Podobnie
Law Business Quality. Obniżam nakład drukowanych magazynów, ponieważ coraz
więcej osób kupuje i zamawia magazyny w formie elektronicznej. Ostatnie badania
pokazują drastyczny spadek czytelnictwa. Polacy czytają coraz mniej. I jeszcze
mniej kupują, jeśli chodzi o prasę czy książki. Przeglądając ostatnio w sieci
artykuły na temat najnowszych badań czytelnictwa, znalazłam takie podsumowanie:
„Obecnie czytelnik szuka coraz krótszych informacji. Czyta pobieżnie.
Najczęściej tylko tytuł, lead i dwie pierwsze linijki tekstu. Tego nauczył nas
Internet. Żyjemy w pośpiechu, nie mamy na nic czasu. To wszystko wpływa na
obecną sytuację rynku wydawniczego. (…) Polak kupuje średnio półtorej książki
rocznie, Czech - 14”. Nie trzeba chyba tego specjalnie komentować. Nie lepiej
jest z prasą. Nadzieją są jednak e-booki, które faktycznie stają się coraz
bardziej popularne. Dlatego już teraz wyszłam naprzeciw zapotrzebowaniu rynku i
postawiłam na wydania elektroniczne naszych magazynów. Szykujemy aplikacje
mobilne i… Tego ostatniego jeszcze nie zdradzam.
Ale papier to papier...
To prawda. Nie rezygnujemy z druku. Sama uwielbiam zapach
farby, zapach magazynu, który przyjeżdża do mnie prosto z drukarni. Nie
wyobrażam sobie urlopu z iPadem na plaży i moim ulubionym magazynem na ekranie
czytnika. Kocham, gdy z magazynu wysypuje się piasek (śmiech). Ale muszę
niestety iść zgodnie z duchem czasu. Jakiś czas temu przeprowadzałam wywiad do
Law Business Quality z bardzo znanym i cenionym dziennikarzem Gazety Wyborczej,
autorem książki „Zawód zwycięzca”. Rozmawialiśmy bardzo długo o rzekomym upadku
prasy, o tym, jak Internet wypiera dziś drukowane magazyny. Sam przyznał, że od
ponad roku nie kupuje żadnych drukowanych gazet. Ma kilka prenumerat swoich
ulubionych tytułów na iPadzie. I przyznał podobnie do tego, co mówiłam wyżej, że
dziś z racji tak ogromnego natłoku informacji, mnogości tytułów człowiek nie
jest w stanie przeczytać wszystkich magazynów od deski do deski. Czytamy
wybiórczo, wybieramy treści, które nas zaciekawią poprzez tytuł czy lead. Prasa
całkowicie nie umrze, ale niestety, jak powiedział Josh Tyrangiel, redaktor
naczelny potężnego magazynu Bloomberg Businessweek, niegdyś związany z
tygodnikiem „Time”: „Nic nie jest dane raz na zawsze. Dobre czasy dla prasy,
które właśnie minęły, były historyczną anomalią, ale biznes wciąż tu jest. On
się po prostu zmienił (...). Tablety skracają dystans między wydawcą i
czytelnikiem, ale nie pozwalają ludziom ogarnąć gazety jako całości. Jeśli jednak
ludzie zdecydują, że nie chcą już papierowego wydania, będziemy robić magazyn
na tablety”. Wyznaję identyczną zasadę. Poza e-bookami chcemy w tym roku
wprowadzić wersję na tablety, by przekonać się, czy rzeczywiście wydania
elektroniczne staną się popularniejszą formą od magazynów drukowanych.
Jesteś z pewnością osobą
twardo stąpającą po ziemi, wiesz, czego chcesz. Twoje wydawnictwo I.D.MEDIA
rozwija się w naprawdę szybkim tempie. Niedawno obchodziłaś jubileusz 10-lecia
istnienia swojej firmy. Jak na osobę „po trzydziestce” – dwa magazyny, cztery
portale, dwa blogi, dwie książki, agencja PR i eventowa – to naprawdę niezły
wynik.
Ja po prostu kocham to, co robię. I myślę, że to jest
najlepsza recepta na sukces. Robić to, co sprawia nam największą przyjemność.
Wtedy nie czujesz, że pracujesz.
A jak radzisz sobie z
konkurencją? Świat mediów bywa bowiem okrutny. A ludzie, gdy widzą, że ktoś
odnosi sukces, także potrafią „wbić nóż w plecy”.
Wiesz, wszystko zależy od ludzi. Z wieloma wydawcami fajnie
sobie działamy. Nie traktujemy siebie jak konkurencję, wręcz odwrotnie –
wspieramy się i promujemy wzajemnie swoje tytuły. Takie małe magazyny jak nasze
powinny trzymać się razem, a nie konkurować ze sobą. Dam tu przykład choćby
magazynu Eden, który promuje i wspiera nasz coroczny konkurs Imperium SPA.
Wydawać by się mogło, że jesteśmy konkurencją dla ich plebiscytu na najlepsze SPA.
Jak widać - nie. Relacje z naszych finałów pojawiają się na łamach magazynu Eden,
my promujemy ich tytuł u siebie na galach. Podobnie z magazynem Świat Elit,
który teraz promuje naszą nową książkę, a który w zasadzie mógłby być
konkurencją dla Law Business Quality. Jeśli ludzie są fajni, myślą mądrze i
wiedzą, że w grupie siła - można naprawdę zbudować sobie fajne relacje i
zdziałać jeszcze więcej niż w pojedynkę. Trzeba być jednak uczciwym wobec
siebie. Nie kraść pomysłów, ale wzajemnie się inspirować…
Jeszcze pół roku temu przejmowałam się działaniami
konkurencji, która często podkradała nam pomysły, wypisywała bzdury w
Internecie. Dziś, dzięki współpracy z fantastycznym life coachem Danutą
Terpiłowską wiem już, że nie ma co się przejmować ludźmi, którzy obgadują nas, oczerniają,
„rzucają kłody pod nogi”, kradną pomysły. Warto odpuścić i wybaczyć drugiemu, mimo
wszystko… Nawet jeśli nam nie wybaczono, pokażmy, że nas na to stać, że stać
nas na bycie dobrym! Jak mówi Danusia: „Wybaczajmy więc,
a wybór nas i naszych produktów pozostawmy innym. Jeśli wybiorą nas – dobrze,
jeśli nie – też dobrze. Wszystkiego w świecie jest wystarczająco dużo. Dla
każdego jest coś i na wszystko jest odpowiedni czas”. Po co konkurować, skoro
taki stan ducha pochłania ogromną ilość energii i sprawia, że stajemy się
niezadowoleni, nieufni, zgorzkniali, złośliwi? Słowem: tracimy energię i radość
życia. Róbmy swoje. I nie próbujmy uszczęśliwiać wszystkich na siłę. Plotkami
na swój temat się nie przejmujmy. Karma wraca!
Pamiętasz
najdziwniejszą plotkę rozpuszczoną na temat twojej firmy, która najbardziej Cię
dotknęła?
Kiedyś przeczytałam na Facebooku, że mam firmę, która
bankrutuje. Pewna osoba, z którą współpracowałam, chciała zapewne rozpuścić
nieprawdziwe informacje na mój temat, abym straciła klientów lub nie pozyskałam
nowych. Tylko się uśmiechnęłam… Otwarcie drugiego magazynu, dwóch nowych
portali, pozyskanie nowych klientów do agencji PR i wynajem nowego biura przy
Mokotowskiej raczej temu bankructwu przeczy…
Oczywiście biznes to sinusoida. Raz bywa lepiej, raz gorzej…
Dopiero po 10 latach prowadzenia firmy mogę powiedzieć, że zaczęłam „poważny
biznes”. Z tym rokiem – wreszcie coś naprawdę ruszyło – stąd spore zmiany w
redakcji. Będą pracownicy na etatach. Ze stałą pensją. Stałe biuro, kolegia
redakcyjne, wspólne planowanie numerów. Do tej pory wszystko robiliśmy zdalnie,
a z całym zespołem widziałam się tylko na wigiliach i eventach naszego
wydawnictwa. Czas na potężne zmiany!
Ludzie się zmieniają, dojrzewają. Kiedyś biegałam na
wszystkie branżowe eventy, bo myślałam, że tak trzeba… Bawiłam się, poznawałam
ludzi… Dziś chodzę tylko na imprezy organizowane przez moje wydawnictwo. Skupiam
się raczej na fajnych konferencjach, kongresach… Odpuściłam zupełnie „świat
lansu i taniego showbiznesowego blichtru”. Za moją metamorfozą stoi z pewnością
ogromne wsparcie partnera, prawdziwa miłość i poczucie bezpieczeństwa, jakie
dostaję każdego dnia. To miłość dodała mi skrzydeł i wiatru w żagle.
Słuchy mnie doniosły,
że szykujesz już trzecią książkę?
To prawda, ale szczegółów nie mogę jeszcze zdradzać. Powiem
tylko tyle, że premiera przewidziana jest na czerwiec.
Trzymam zatem kciuki.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Monika Leśniak
Źródło: www.repka.pl
Komentarze
Prześlij komentarz