Dzisiejszy wpis znacznie odbiega od tematyki, którą zwykle poruszam na
swoim blogu. Nie będzie o budowaniu marki, PR, biznesie i przedsiębiorczości
kobiet. Choć… będzie o nas, cudnych kobietach, które, chcąc nie chcąc, z racji
ról społecznych codziennie przed wyjściem z domu zawsze nakładają makijaż.
Tak, tak, tak… Postanowiłam
krótko, zwięźle i na temat poruszyć kwestię make-upu. Dlaczego? Bo co rusz
pojawia się jakaś hejterka, lewe konto na FB, które na moim fanpage’u komentuje
fotki z sesji zdjęciowych, pisząc, że „na żywo wyglądam inaczej”, „w
rzeczywistości jestem brzydsza”, „jestem sztuczna”, „mam spuchnięte wargi” itp.
Z tych ostatnich komentarzy raczej się podśmiewam, bo ci, którzy mnie znają,
wiedzą, że jestem w „100% naturalna”, bez sztucznych piersi, ust. A nie,
przepraszam, jednak mam coś sztucznego! Rzęsy! A to dlatego, że nie chce mi się
ich co rano malować, więc co 2 tygodnie biegam do mojej kochanej Gośki i
funduję sobie ładne „wachlarze”. Poza tym – 100 % naturalności, jak mnie natura
stworzyła.
Jak każda z kobiet, też mam
kompleksy, chciałabym mieć większe piersi, większe wcięcie w talii, ale z
drugiej strony mam ładne, długie nogi po tacie, pełne usta, które uwielbiam i…
megaintelekt po mamie. A to ma dla mnie największą wartość. Bo prawdziwe piękno
jest w nas, w naszej głowie, sercu.
Prawdziwe piękno jest niewidoczne
dla oczu!
Wracając jednak do makijażu.
Zastanawiam się, na jakim świecie żyją Panie, które mnie hejtują? Od zawsze
bowiem wiadomo, że makijaż zmienia naszą twarz. Dzięki właściwie wykonanemu
make-upowi możemy zatuszować wszelkie niedoskonałości, podkreślając nasze
największe zalety. Dzięki pięknie wykonanemu makijażowi nabieramy pewności
siebie, czujemy się piękniejsze, dowartościowane. TO NORMALNE. Ale… musimy
pamiętać, że to tylko maska.
Bo prawdziwe jesteśmy dopiero
wtedy, gdy rano śmigamy do toalety z rozczochranymi włosami, z lekko
podpuchniętymi oczami. Bez grama makijażu.
Ja kocham siebie bez makijażu.
Często wrzucam swoje naturalne fotki na kanały social media. Nie wstydzę się
naturalności. Uważam, że w niej tkwi sekret naszej wyjątkowości.
Znam kilka dziewczyn, które
chodzą spać w makijażu albo wstają przed swoim partnerem, aby zrobić make-up,
bo panicznie boją się tego, że zobaczy je sauté. Dla mnie to nie do pomyślenia.
Kiedy podporządkowujemy cały dzień kwestii makijażu i tego, jak wyglądamy,
stajemy się ofiarami własnych wyobrażeń i oczekiwań. Facet ma nas kochać z makijażem
i bez.
Mój znajomy ze studiów powiedział
mi kiedyś: „Kocham swoją Magdę za to, że nie wstydzi się być sobą, że lata boso
w mojej przydługiej flanelowej koszuli po mieszkaniu, bez grama makijażu. Wtedy
jest najpiękniejsza!" Tym stwierdzeniem skradł moje serce.
Makijaż jest z pewnością
elementem sztuki uwodzenia. Spojrzenie rzucane spod wyraźnie zaznaczonych rzęs,
czerwone usta z pewnością przyciągają uwagę. Ale do jasnej cholery – nie możemy
być 24 h na dobę „zrobione”.
Calvin Klein powiedział kiedyś, że „Najlepszy wygląd, to wygląd
naturalny, ale makijaż jest niezbędny, aby go uzyskać”. Dlatego malujmy się,
szalejmy z metamorfozami, ale wieczorem (po pracy, ważnych spotkaniach) BĄDŹMY
SOBĄ.
Warto wspomnieć, że nie wyobrażam
sobie przyjścia do pracy bez makijażu. Oczywiście nie typu smoky eyes, ale
naturalnego, dziennego. Podkreślającego naszą urodę. Wygląd zewnętrzny w pracy
to nasza wizytówka. Zresztą jak pokazują badania przeprowadzone przez
Interaktywny Instytut Badań Rynkowych opublikowane na wp.pl, ponad połowa Polek
codziennie maluje się do pracy czy szkoły. Co trzeciej na dobrym makijażu
zależy tak bardzo, że na jego zrobienie poświęca nawet 20 minut.
No właśnie: 20 minut. A ja na
sesji spędzam ponad 2 godziny, żeby wyglądać tak jak wyglądam na zdjęciach,
które oglądacie w sieci. Nie dziwcie się więc, że wyglądam inaczej „na żywo”, a
inaczej na fotkach z profesjonalnych sesji fotograficznych.
Jestem zdania, że makijaż,
owszem, podkreśla urodę kobiety, ale to uśmiech czyni ją piękną. Dlatego
drogie Panie, zamiast hejtować koleżanki – uśmiechnijcie się.
I pamiętajcie, że w dzisiejszych
czasach BRAK MAKIJAŻU TO ODWAGA, NA KTÓRĄ STAĆ NIELICZNE KOBIETY.
Najważniejsze w myśleniu o sobie
i swojej cielesności jest być dobrą dla siebie. Grunt to pozostać sobą. Nie
można mieć obsesji na punkcie swoich wad. Starajcie się zaakceptować siebie
takimi jakimi jesteście. Nie ma piękna absolutnego. Jedyne idealne piękno to
to, które jest w nas!
Swój krótki wywód zakończę
powiedzeniem Coco Chanel: „Nie ma kobiet
brzydkich, są tylko kobiety zaniedbane”.
Zazdrosnicy Ilona, to wszystko zazdrosnicy:)
OdpowiedzUsuńps ale po tych twoich dietach jak sie spotkamy to tez mnie pewnie krew zaleje <3
Fajnie napisałaś 😊 kiedy jest potrzebny, to sobie zróbmy, ale kiedy nie ma takiej potrzebny wyglądamy naturalnie i świeżo. Pozdrawiam 😉
OdpowiedzUsuńdokładnie :)
Usuń