Samo się nie zrobi

Jakiś czas tematu na moim blogu, jak również w książce „W realu i w sieci, czyli co jest ważne w biznesie i nie tylko” pojawił się wpis pt. BO CIAŁO JEST NASZĄ WIZYTÓWKĄ. Pisałam o tym, jak ważny w biznesie jest wygląd zewnętrzny, to, jak wyglądamy i jak się prezentujemy.



Podczas rozmów z zaprzyjaźnionymi ze mną specjalistami, m.in. z Konradem Gacą, na które się powoływałam, doszliśmy do wniosku, że na pewno w biznesie łatwiej osiągnąć sukces, będąc osobą zadbaną, która swoim ciałem daje sygnał, że jest osobą konsekwentną, o silnym charakterze, umiejącą zadbać o siebie… i innych.

Doszliśmy do wniosku, że osoby, które uprawiają regularnie sport, charakteryzują się większą wytrzymałością w pracy, większą odpornością na stres. Kojarzą się z osobą godną naśladowania, silną, systematyczną. Osobą, którą po prostu warto zatrudnić i mieć w swoim zespole.

Dziś wracam po części do tego tematu, ponieważ po publikacji ostatnich zdjęć z kampanii dla marki KUMAZU oraz selfie z przymiarek do sesji na Krecie, na którą lecimy 24 września – zostałam wręcz zasypana wiadomościami na Facebooku i pytaniami, co robię, że tak dobrze teraz wyglądam.

Odpowiedź jest prosta: CIĘŻKO PRACUJĘ! 



Ciało, figura, zgrabne pośladki, wyrzeźbione ręce – same się nie zrobią.

Od połowy lipca do 14 września schudłam prawie 9 kg. Do idealnej wagi brakuje mi jeszcze 3 kg. Wtedy powiem, że czuję się doskonale. Choć muszę Wam się przyznać, że już teraz, słysząc choćby wczoraj komplement od rodziców, że „nieźle zeszczuplałam”, zaczynam skakać z radości.

Na pytanie, co konkretnie robię odpowiadam:

 – odpowiednio dobrana dieta – jestem pod stałą opieką dietetyka z firmy DIETERING.COM, która od kilku miesięcy dba o moje posiłki; jem 1200-1500 kcal; mało, a często, 5 posiłków dziennie. Dużo warzyw, mniej owoców!!!

– wspomagam się odpowiednimi suplementami – dwa razy dziennie przed posiłkiem zażywam SLIM G. To kompozycja ekstraktów roślinnych o sprawdzonym działaniu wspomagającym odchudzanie i walkę z otyłością. Znajdziemy w nim m.in. liść pokrzywy zwyczajnej, nasiona winogron czy zieloną herbatę, które pobudzają proces przemiany materii, odtruwają i oczyszczają organizm, poprawiając jego kondycje, a także zmniejszają uczucie głodu. Produkt wspomaga odchudzanie, pobudza proces przemiany materii, obniża poziom cholesterolu, poprawia pracę żołądka, wątroby, śledziony i trzustki.

Przed treningiem biorę natomiast FAT BURNER H, który rewelacyjnie reguluje gospodarkę cukrową i tłuszczową, zwiększa wydzielanie soków trawiennych, przyspieszając proces trawienia, podnosi ciepłotę ciała i zwiększa wydolność fizyczną.


– regularne treningi na siłowni – od lat ćwiczę z Leszkiem Królem oraz od niedawna z Pauliną Sokół. Mam indywidualnie dobrany trening, dostosowany do moich potrzeb i celów, jakie sobie postawiłam. Chcę wyrzeźbić ramiona, brzuch, pośladki, ujędrnić całe ciało. Ćwiczę trzy razy w tygodniu głównie tzw. interwały. Co to takiego? To trening o zmiennej intensywności. Wykonujemy na zmianę ćwiczenia o wysokiej i średniej intensywności. Moje treningi opieramy na biegu, pompkach i przysiadach.

– basen, rower, rolki, golf – piszę ten post tuż przed wyjściem na basen :) Dokończę po powrocie.



– odpowiednia pielęgnacja kosmetykami – od lat stosuję tylko i wyłącznie produkty marki M’ONDUNIQ, których mam zaszczyt być twarzą i ambasadorką. We wszystkim kosmetykach oferowanych przez M’onduniq stosowane są tylko i wyłącznie składniki aktywne, które pozyskiwane są bez jakiejkolwiek szkody dla zwierząt czy otaczającego nas środowiska, co dla mnie jest niezwykle istotne. Uwielbiam odżywcze, regenerujące kremy do twarzy z ekstraktem ze śluzu ślimaka lub kremy z linii „Siła jadu węża z technologią komórek macierzystych”. Mają genialne mleczka do demakijażu, kremy do rąk, masła z drobinkami złota do ciała. Pamiętajcie - kosmetyki ujędrniające też robią swoje!


- regularne wizyty w spa

- pozytywne myślenie i megamotywacja – bez tego ani rusz.

Mój trener Leszek Król zawsze mi powtarza, że nawet jeśli nie wiadomo, ile bym ćwiczyła, a w głowie miałabym ciągle myśli typu „ale mam gruby tyłek”, „ale jestem gruba”, „nie mogę patrzeć na siebie”, to i tak nie schudłabym. No może trochę… wolniej… Mówi, że kluczem do sukcesu jest przestać myśleć źle o sobie. Najlepiej w ogóle nie myśleć. Wizualizować sobie efekty, zgrabną sylwetkę itp.

Gdy odchudzałam się kilka lat temu, aby dostać się do najlepszej agencji modelek D’IVISION – powiesiłam sobie na ścianie zdjęcia topmodelek. I co wieczór zasypiałam z myślą o tym, że za niedługo będę jak one. I tak się stało. Zjechałam wtedy do takich rozmiarów, że moja mama drżała o moje zdrowie. Otarłam się o anoreksję. Ale udało się. Wizualizacja zadziałała.

Dziś, kiedy znowu się odchudzam, ale już z głową, pod okiem specjalistów – również wizualizuję sobie siebie za miesiąc–dwa. Wyobrażam sobie wynik na wadze… gdy co tydzień się ważę! TAK, TAK, TAK. RAZ NA TYDZIEŃ. Nie codziennie! Co też kiedyś mi się zdarzało. :)

Drogie Panie, najważniejsze w tym wszystkim jest i tak rozwaga, zdrowy rozsądek i korzystanie z pomocy specjalistów: dietetyków, trenerów personalnych, ludzi związanych ze sportem, zdrowiem, rehabilitacją. Cateringi dietetyczne są również cudowny rozwiązaniem i superalternatywą dla aktywnych osób, które nie mają czasu na gotowanie.

Mam za sobą drakońskie diety na własną rękę, efekty jo-jo, stany nienawidzenia siebie i swojego ciała… Dziś jednak już wiem, że nie ma sensu katować się dietami, głodówkami, jeśli nie kochacie siebie. Bo czy nagle gubiąc 10 kg, znajdziesz wielką miłość, dostaniesz pracę życia? Nie sądzę.

Przecież najważniejsze jest to, co w nas, w naszym sercu, duszy, głowie. Najważniejsza jest osobowość. Warto jednak zadbać o swój wygląd, bo zupełnie inaczej wtedy spojrzymy na siebie. To bowiem, jak myślisz o sobie przekłada się na to, jak inni myślą o tobie.



Bywa, że nam się nie chce. Pewnie – mnie też. Mam dni, że nie mogę zwlec się z łóżka na trening. Mam – jak dziś – wewnętrzną walkę ze sobą: „Pójść na ten basen, czy nie? Taka piękna pogoda, może lepiej zostać w ogródku z książką?”. Poszłam… I nie żałuję, bo stan, w którym jestem po basenie, jest tym, czego potrzebowałam od wczoraj. Czuję się cudownie zmęczona, szczęśliwa i dumna z siebie… Bo znowu wygrałam z głosem mówiącym: zostań.

Warto ćwiczyć, bo wydzielane podczas wysiłku fizycznego endorfiny wprowadzają nas w stan zadowolenia i cudownego nastroju. Masz wtedy megaenergię, którą wyczuwają inni. Przyciągasz fajnych ludzi… Twoja samoocena osiąga poziom 10. Możesz przenosić góry.

Sport daje megaenergię do życia, pewność siebie i otwartość na świat, jednak nie za darmo. Na to trzeba ciężko pracować. Każdego dnia. I nie ma, że boli, że pogoda nie ta, że ci się nie chce.

W sporcie – jak w biznesie – najważniejsza jest dyscyplina, systematyczność, konsekwencja, upór, wytrwałość i pasja.

Jestem szczęśliwa, że moi rodzice zaczepili we mnie miłość do sportu. Od 4. roku życia jeżdżę na łyżwach, nartach. Pływam, biegam, jeżdżę na rolkach, gram (choć nie zawodowo) w tenisa. 12 lat trenowałam koszykówkę, która była całym moim życiem aż do końca studiów. Lubię rower, a od jakiegoś czasu – także golf. W każdej z tych dyscyplin chcę być najlepsza. Daję 100% z siebie, by nie zostawać w tyle.

I może dlatego … tak dobrze radzę sobie w biznesie… Bo walczę!

A dopóki walczysz – jesteś zwycięzcą!

Komentarze