Tytuł artykułu pochodzi z wypowiedzi mojej
serdecznej znajomej, pisarki Małgorzaty Sambor-Cao, którą poprosiłam o kilka
zdań na temat jej stosunku do Photoshopa. Inspiracją zaś dzisiejszego wpisu były niedawne rozmowy
z koleżankami stylistkami oraz jeden z wieczorów, kiedy wraz z moim partnerem oglądaliśmy serial CSI: Kryminalne zagadki Nowego Jorku, w którym gościnnie
wystąpiła Kim Kardashian.
Mój facet– średnio zorientowany w show-biznesie – zapytał mnie, kim jest ta kobieta. Powiedziałam mu, że jest
amerykańską celebrytką, która zasłynęła dzięki sekstaśmie i dziś należy do
grona jednych z najbogatszych gwiazd amerykańskiego show-biznesu.
W filmie – nie da się ukryć. Wyglądała pięknie! Mój
typ urody, bo uwielbiam brunetki! Jednak, pisząc jakiś czas temat artykuł o Kim
na portal ikmag.pl i śledząc różne doniesienia portali plotkarskich na jej
temat, zobaczyłam, że nasza gwiazda nie zawsze tak perfekcyjnie wygląda jak na zdjęciach.
Kim Kardashian
I wtedy wpadłam na pomysł, żeby napisać ten tekst.
W swojej ostatniej książce „W realu i w sieci, czyli
co jest ważne w biznesie i nie tylko. Część 2” poświęciłam tematowi piękna,
poczucia wartości i Photoshopowi kilka stron. Napisałam, że nie tak dawno
Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne zaprotestowało przeciwko zbyt daleko
idącej ingerencji Photoshopa w zdjęcia reklamowe. Powodem zaostrzenia
polityki ASM były najnowsze dane dotyczące zaburzeń odżywiania i
negatywnego wpływu reklam na psychikę młodych kobiet.
Zdaniem ekspertów, wpływ na rozwój choroby mają sztucznie wykreowane wymagania dotyczące
wyglądu ludzkiego ciała. Sztuczne wykreowane ideały i kanony piękna, jakie
narzucają nam media. Nieustający wyścig za piękną sylwetką może
doprowadzić do tragicznych sytuacji.
Madonna
Małgorzata Sambor-Cao, autorka książki Sapere Aude, potwierdza to: „Photoshop jest obwiniany o wybuch epidemii anoreksji i innych chorób łaknienia. Korelacja między tymi chorobami cywilizacyjnymi i poprawianymi sztucznie zdjęciami supermodelek w kolorowych magazynach nie jest trudna do zauważenia. Specjaliści mówią o tym, że coraz więcej ludzi ma nierealne oczekiwania względem partnerów, zarówno jeśli chodzi o ich charakter, ale przede wszystkich o wygląd, co w prostej linii prowadzi do trudności w zbudowaniu szczęśliwych relacji. Niby wszyscy wiedzą, że to, co oglądamy na zdjęciach, nijak ma się do tego, jak modelki czy modele rzeczywiście wyglądają, a jednak cała rzesza ludzi stara się dopasować swoje ciała do tych nierealnych wzorców. Szkoda, że tak wiele osób zdaje się wierzyć, że można wyglądać tak jak na wyretuszowanych zdjęciach reklamowych”.
Problem negatywnego wpływu
reklam i Photoshopa na psychikę kobiet (nie tylko młodych) jest bardzo mocno
nagłaśniany w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Jo Swinson, która w Internecie prowadzi
akcję na rzecz blokowania reklam nadużywających Photoshopa, mówi wprost, że
reklamowe „oszustwa” nie pozostają bez wpływu na psychikę i samopoczucie
czytelniczek, które widząc np. 60-letnią piękność w reklamie kremu
przeciwzmarszczkowego, tracą poczucie własnej wartości.
Chris Orwig, znany
amerykański fotograf i propagator wiedzy o możliwościach Photoshopa, twierdzi,
że dobry retusz to taki, którego efektów nie da się rozpoznać. Niestety w
przypadku zdjęć reklamowych z łatwością można wskazać, których narzędzi programu
graficznego użyto przy obróbce.
Milena Sinacka,
specjalistka od ubezpieczeń uważa, że Photoshop sam w sobie nie jest zły.
– Program Photoshop jest użytecznym
programem, ponieważ dzięki niemu można usunąć drobne mankamenty naszej urody.
Zgadzam się z używaniem go np. przy usunięciu jakiegoś wyprysku, zmarszczki,
ale to, co się obecnie dzieje w świecie mody i show-biznesu, to jakaś – mówiąc
kolokwialnie – masakra. Młode dziewczyny, widząc wiecznie szczupłe i młode
aktorki (nawet w kilka dni po ciąży!!!), zaczynają się na siłę odchudzać,
wpędzając się w anoreksję lub bulimię. Tracąc poczucie własnej wartości.
Znam również przypadki, gdy właśnie przez Photoshopa i wyidealizowany obraz
kobiety rozpadło się kilka związków. Mężczyźni szukają bowiem kobiet, które nie
istnieją! Tak jak we wszystkim innym
w życiu – tak i w przypadku Photoshopa – najważniejszy jest umiar.
Monika Kurdej, ceniona
psychodietetyczka, ekspertka „Pytania na Śniadanie” w TVP2 opowiedziała mi o
tym, że czasem zgłaszają się do niej kobiety, które – wydawałoby się – nie
powinny nigdy pomyśleć o współpracy z psychodietetykiem: szczupłe,
wysportowane, ze wspaniałymi nawykami żywieniowymi. Mówią, że przeszkadzają im
„tam z tyłu, takie wałeczki nad paskiem”.
– Zawsze wtedy pytam, skąd pomysł, że to ja powinnam
się zajmować tym tematem? To wygląda na pracę dla trenera osobistego, nie dla
psychodietetyka, ale upierają się, że chcą tego, co oferuję. W praktyce – już
to wiem – chodzi o potwierdzenie, że wszystko z nimi w porządku, że kuchnia
jest dobrze prowadzona, że zakupy idealne, a one są mocne. Pod spodem tych
wątpliwości kryje się kruche poczucie wartości. Czasem nadszarpnięte
komunikacją w związku, częściej spowodowane sięganiem po nierealne wzorce – opowiada psychodietetyczka.
– Moje klientki nie wiedzą, że uczestniczą w
perfidnej grze marketingowej. Zakładają, że to, co widzą w mediach (w prasie,
tv, Internecie), to prawda. Zapominają, że materiały z udziałem gwiazd
planowane są z dużym wyprzedzeniem, a sesje fotograficzne poprzedza czas
morderczych przygotowań z trenerem personalnym, z restrykcyjną dietą. A na
końcu tego procesu jest jeszcze Photoshop, który poprawia niedoskonałości:
wybarwia, rozjaśnia, prostuje, powiększa. Tymczasem prawdziwa kobieta widzi
siebie codziennie, najczęściej taką „rozkłapaną” na niewygodnym krześle przy
biurku w pracy.
Pytam więc Monikę, co ma
do zrobienia zwykła kobieta? – Albo stać
się gwiazdą, zatrudnić trenerów i całe życie poświeci stylowi życia, który raz
na jakiś czas przyniesie jej prezent w postaci megasesji, albo… zająć się swoim
życiem: w kuchni stosować sprawdzone praktyki, a w wolnym czasie uprawiać
ulubioną formę aktywności. Dobrze jest się dobrze wysypiać i regularnie spotykać
się z przyjaciółmi – odpowiada Monika.
Beata Tiskevic w artykule
„My kobiety piękne bez Photoshopa” napisała: „Media pełne są zdjęć, które
pokazują nam, jak powinna wyglądać kobieta idealna. Seksualizacja i
ujednolicenie kobiecego wizerunku ma negatywny wpływ na społeczeństwo.
Uprzedmiotowienie ciała zachęca nas do skupienia się na fizyczności zamiast na
osobowości i uczuciach. Ponad połowa kobiet jest niezadowolona ze swojego
wyglądu, co prowadzi do wielu problemów natury psychologicznej”.
Ela Stankowiak, redaktor
naczelna portalu OBCASY PODLASIA, powiedziała mi nie tak dawno, że media
społecznościowe, Internet, prasa dają nam niesamowite możliwości rozwoju
osobistego, zawodowego, społecznego. Dają nam niestety jeszcze jedną możliwość,
o której często zapominamy – pokazania światu takich nas, jakimi chcemy, aby
nas spostrzegał.
– Zapominamy o tym, zachwycając się wirtualnym
życiem naszych znajomych bądź pięknymi, kolorowymi zdjęciami celebrytów.
Podobnie jest z trendami ideału kobiecości panującymi w obecnych czasach, które
są dalekie od rzeczywistości, a za którymi zgubnie staramy się nadążyć. „Kupujemy”
wszystko, co zobaczymy w sieci czy kolorowej prasie, wierząc w to, że aktorki
czy modelki już od rana wyglądają niczym boginie – zawsze piękne, zawsze młode.
Zapominamy o tym, że nad profesjonalnym zdjęciem pracuje sztab ludzi, o trikach
makijażowych, filtrach, programach do obróbki graficznej, a nawet o tym, że
odpowiednia postawa do zdjęcia pozwala nam w ułamku sekundy „zrzucić kilka
kilogramów”. Zarówno my, kobiety, jak i mężczyźni powoli zatracamy się w tym
wirtualnym świecie piękna i nieskazitelności. Idąc tą drogą, uzależniamy się od
porównywania, wpędzamy w kompleksy, niszcząc poczucie własnej wartości.
Pamiętajmy, nasza wyjątkowość polega na tym, że wszystkie jesteśmy różne.
Opinię tę potwierdzają
moje koleżanki fotografki. Anna Maria Zagórska od 28 lat fascynuje się
fotografią. Uważa, że Photoshop dał możliwość korygowania tego, na co nie
zwróciło się uwagi, nie zmierzyło dobrze lub pominęło podczas robienia zdjęcia.
– Otworzyły się niebywałe możliwości takie jak
korekcja jasności, cieni, kontrastów, przestrzeni barwowej, kadrowanie.
Photoshop dał dostęp do ingerencji w formę, w przestrzeń, w materię. Dzięki
niemu fotograf może idealizować ludzi i świat. Poprawiać mankamenty urody, skóry,
robić fotomontaże, korygować kształt nosa, twarzy, nóg, piersi, poprawiać
długość i fakturę. Takie fotografie zaczęły się pojawiać na okładkach
kolorowych magazynów i czasopism i takie idealne zapragnęły być kobiety,
nieznające tajemnicy powstawania tego „piękna”. Koło się samo napędziło i
zamknęło – mówi Ania.
Na pytanie, czy używa
Photoshopa, odpowiada: – W mojej pracy fotografki portrecistki
oczywiście nie mogę się obejść bez Photoshopa. Staram się używać go tylko tam,
gdzie jest potrzebny i raczej do nadania zdjęciu spójności kolorystycznej,
charakteru i klimatu. Mam świadomość, jakie mogą być konsekwencje przesady w
obróbce albo, ładniej mówiąc, postprodukcji. Jestem zdecydowanie zwolenniczką
umiaru i naturalności. Chciałabym, żeby osoby na zdjęciach wyglądały naturalnie
i autentycznie, żeby poczuły, że wcale nie ujmuje im to urody. Zawsze patrzę z
zadowoleniem na pochlebne komentarze pod tymi najbardziej naturalnymi
zdjęciami. To daje nadzieję, że era satynowej lub wręcz lateksowej skóry z Photoshopa
i talii bez żeber kiedyś minie – kończy Ania.
Top modelka Adriana Lima
Również Kasia Krajewska Turyczyn, fotografka, doradca wizerunkowy, właścicielka marki Wysoka Szpilki, uważa, że wszelkie techniki retuszu zastosowane z umiarem mogą zdziałać wiele dobrego.
–
W moim odczuciu, każda kobieta może mieć wspaniałe zdjęcia i to wcale
niekoniecznie przy użyciu zaawansowanego retuszu. Jeśli drobna korekta ma pomóc
jej poczuć się lepiej i spowodować, że zacznie myśleć lepiej o sobie, to tak,
jestem na TAK. Moje doświadczenie mówi, że makijaż, fryzura, uśmiech i
pozytywna energia mojej klientki oraz dobre światło dają najlepsze rezultaty.
Nie bez znaczenia jest strój, odpowiednio dobrany podkreśla przecież atuty sylwetki, ukrywa mankamenty. Ale te wszystkie zabiegi pielęgnacyjno-stylizacyjne to przecież również jest minimanipulacja. Czy lepsza od Photoshopa? – pyta zaczepnie Kasia.
Nie bez znaczenia jest strój, odpowiednio dobrany podkreśla przecież atuty sylwetki, ukrywa mankamenty. Ale te wszystkie zabiegi pielęgnacyjno-stylizacyjne to przecież również jest minimanipulacja. Czy lepsza od Photoshopa? – pyta zaczepnie Kasia.
Ania, szefowa marketingu w jednym z dużych sieci
handlowych, która poprosiła mnie o anonimowość, powiedziała mi na Facebooku, że
co jakiś czas kłóci się ze swoim partnerem o modelki, którymi jej facet
zachwyca się na Instagramie.
–
Od kiedy jesteśmy razem (w listopadzie będzie 3 lata), próbuję go przekonać do
tego, że ponad połowa „instagramowych modelek” jest sztucznym tworem Photoshopa
czy innych dziwnych aplikacji w telefonie (dzięki którym można powiększyć sobie
piersi, zrobić kaloryfer na brzuchu, powiększyć pośladki itp.). Boli mnie, że
mój partner nie rozumie, że takie kobiety nie istnieją w rzeczywistości. Nie ma
bowiem ludzi idealnych. Każdy z nas ma mniejsze lub większe niedoskonałości czy
wady. Mężczyźni, oglądając tancerki w teledyskach, aktorki w filmach czy
modelki w magazynach, tworzą sobie wyimaginowany obraz idealnej kobiety.
Szukają później takich partnerek, ale ich nie znajdują… Nie umieją też docenić
osoby, która jest obok nich. Czasem może brzydszej, mniej atrakcyjnej, ale
naturalnej. Prawdziwej. Kochającej. Nie będę ukrywać, że bardzo często popadam
w przygnębiający nastrój i zastanawiam się na tym, co ze mną jest nie tak.
Potem jednak stwierdzam, że to nie ze mną. To z naszym światem, w którym obecnie
żyjemy, jest coś nie tak!
Magdalena Majorczyk, prezes Fundacji JPM –
Inspiracje w edukacji, dodaje: – Często zadaję sobie pytanie: czy
tylko ja nie podobam się sobie w lustrze? Czy tylko na mnie mąż, po wielu
latach małżeństwa patrzy jak na grubą, brzydką, umordowaną życiem i chorobą
starą babę? Chyba jednak jesteśmy dla siebie zbyt krytyczne. Bo przecież piękno
jest w nas, w naszym wnętrzu. Owszem ciało jest bardzo ważne. Ale nie
najważniejsze. Z Photoshopem jest trochę jak z wieczorowym makijażem. Jest w
ofercie, można z niego skorzystać, ale nie da się w nim iść do pracy, nie
przytulisz się w nim do dziecka, rozmyje się, gdy zapłaczesz… Nie zbuduje się
dzięki niemu naszego poczucia wartości. Stworzy tylko maskę, za którą często
chcemy coś ukryć. Co? Nasze niedoskonałości. Warto pamiętać, o tym, co mówił
Oskar Wilde: „Człowiek posiada tylko to, co w nim jest”. To, co na zewnątrz,
nie ma aż takiego znaczenia.
Drogie Panie, najważniejsza jest wiara we własne
siły. Umiejętność zaakceptowania swoich wad. Nie jest to łatwe. Sama od lat się
tego uczę, z różnym rezultatem. Miewam lepsze i grosze momenty. Rozmawiam o tym
dużo z coachami, psychologami. Staram się
budować poczucie własnej wartości na wierze we własne umiejętności, zdolności,
sukcesy w pracy, sukcesy w relacjach z ludźmi.
Demi Moore
Na sam koniec poprosiłam o wypowiedź dwóch moich kolegów. Byłam ciekawa opinii facetów na temat kobiet, które poprawiają swoją urodę w Photoshopie i nie tylko…
Dawid Łasut, mój znajomy z Krakowa, powiedział mi
dzisiaj: – Żyjemy w bardzo
krzykliwych czasach. Zewsząd krzyczą do nas hasła reklamowe, wyidealizowane
postaci patrzą na nas z billboardów, a dzięki filtrom w telefonach
rzeczywistość, w jakiej żyją nasi facebookowi znajomi, nagle staje się bardziej
barwna. To smutne, że coraz częściej nie potrafimy odróżnić prawdy od fikcji.
Osobiście stawiam na naturalność. Oczywiście, jak każdy facet, wyłapuję bodźce
wzrokowe, ale wolę zdecydowanie naturalnie ładną kobietę niż sztuczną piękność.
Warto dążyć do ideału ze świadomością, iż nigdy go nie osiągniemy.
Marcin, szef zaprzyjaźnionej agencji PR z Warszawy, dodaje:
–
Jestem już zmęczony kobietami, które na zdjęciach wyglądają jak klony. Nie wiem, dlaczego większość
pań chce być drugą Pamelą Anderson (która dla mnie wcale nie jest piękna).
Przecież mężczyźni nie myślą poważnie o takich kobietach. Traktują je jak
obiekt seksualny, a nie kobietę, z którą chcieliby iść przez życie. Wrzucając
roznegliżowane zdjęcia w sieci, liczą na to, że ktoś poważnie o nich pomyśli?
Jeśli tak, to trzeba je szybko wyprowadzić z błędu. Cieszę się, że są wśród nas
jeszcze koneserzy naturalnego piękna. Bo naturalność nigdy nie wyjdzie z mody.
Elegancja i klasa też.
Ja - bez i z photoshopem :)
Niech zakończeniem mojego dzisiejszego wpisu będą
słowa Anety Tońskiej, która powiedziała: –
Nasze spojrzenie na wykreowane w mediach osoby zależy od tego, jak sami czujemy
się ze sobą. Każda z nas zmienia się pod wpływem czasu i przeżyć. Zmienia się
także nasze postrzeganie świata i nas samych. Porównując moje samopoczucie
teraz i kiedyś wiem, że różnica jest ogromna. Na korzyść teraźniejszości. Praca
nad sobą przyniosła efekty w lepszym postrzeganiu siebie, docenianiu jaka
jestem i polubieniu siebie. To powoduje, że modelki w reklamach dla mnie po
prostu „są”. I to wszystko. Nie są postaciami, do których wizerunku miałabym
dążyć i nie podziwiam ich za to, jak wyglądają. Zgadzam się z tym, że młode
dziewczyny mogą mieć kompleksy, oglądając wyidealizowany obraz kobiety
pojawiąjący się w reklamach. Podobnie jest z mężczyznami – im są młodsi, tym większy wpływ mają
reklamy na ich postrzeganie kobiet, a to z kolei wpływa na relacje chłopak–dziewczyna. Życzę jednak wszystkim,
aby świadomość własnej wartości i rozsądek brały górę nad postrzeganiem
światem, gdzie piękny wygląd jest najważniejszy.
A jakie jest Wasze zdanie?
Ilona
Komentarze
Prześlij komentarz